Już od dłuższego czasu nurtuje mnie temat dzisiejszego posta
i zbierałam się, aby w końcu napisać co o tym myślę na forum!
Każdy z nas dorosłych jest w swojej wyuczonej dziedzinie
ekspertem. Ja jako nauczyciel mam małe pojęcie w zakresie medycyny,
księgowości, transportu, itp., itd. Jeżeli potrzebowałabym pomocy w tym
zakresie to nie ryzykowałabym i sama podejmowała decyzje, wykonywałabym na
własną rękę jakiś skomplikowane rozliczenia, gdybym nie miała pewności, że
zrobię to jak należy. W takich wypadkach zgłaszam się do specjalistów, którzy
mi pomagają w podjęciu decyzji, w wykonaniu rozliczeń, itp. Nie boję się
poprosić ich o pomoc, bo wiem, że w danym temacie mają wiekszą wiedzę niż ja.
Dlaczego zatem jeśli chodzi o dziecko i o pracę nauczyciela,
rodzice często nasze rady odbierają jako atak? Tłumaczą, że z ich dzieckiem
jest wszystko w porządku. My jako nauczyciele mamy w grupie dużo dzieci,
pracując i zdobywając doświadczenie widzimy, że dziecko odstaje od reszty, że
coś kuleje. Wiadomo, że nie będąc specjalistą nie jesteśmy w stanie postawić od
razu diagnozy, ale wtedy kierujemy rodziców do Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej
celem sprawdzenia tego. I nie jest to nasz sposób, żeby dowalić rodzicom. My po
prostu martwimy się o ich dziecko, a często spotykamy się z wściekłością,
obrazą, oburzeniem. Nieraz dochodziło do sytuacji, że rodzic przepisywał
dziecko do innego przedszkola. Nie potrafię tego zrozumieć! Podobnie zdarzało się
w gronie moich znajomych, którzy mają dzieci. Gdy grzecznie zasugerowałam
pójście do logopedy, bo 4-letnie dziecko mówiło pojedyncze wyrazy, zostałam
wyśmiana i zapewniona, że wszystko jest w porządku, a ich dziecko rozwija się
we własnym tempie. Po czym owi znajomi obrazili się na nas. Miałam jeszcze dwie
podobne sytuacje i czasami zastanawiałam się, czy nie lepiej ugryźć się w język
i olać sprawę? Ale stwierdziłam, że NIE! Najważniejsze jest dziecko i choćby
ktoś miał się obrazić i czuć urażony to może jednak podświadomie będzie o tym
myślał i w końcu pójdzie do specjalisty.
Bo ja jako rodzic dla świętego spokoju i w trosce o swoje
dziecko poszłabym i sprawdziłabym to! Problem może narastać, a ty rodzicu nie
robisz na złość nauczycielce– krzywdzisz swoje dziecko, nie reagując i nie
pomagając mu gdy ono tego potrzebuje. A czym to jest spowodowane? Wstydem? Nie
wiem…
Kiedyś pamiętam, gdy mój brat nie miał jeszcze roku, mama
rozmawiała podczas spaceru ze znajomą okulistką, która grzecznie zasugerowała
jej, aby udała się do przychodni, gdyż wydaje jej się, że małemu ucieka jedno
oczko. Moja mama oczywiście podziękowała za radę i już następnego dnia była u
okulisty. Okazało się, że to wada wzroku i mały zaczął nosić okularki. Szybka
reakcja sprawiła, że wada się skorygowała i jako dorosły już nie potrzebuje
okularów. Czasami my czegoś nie widzimy, bo po prostu nie mamy w pewnych
kwestiach wiedzy na ten temat, więc jeśli ktoś zwróci ci na to uwagę nie
obrażaj się tylko działaj dla dobra twego dziecka!
Dobrze, że oprócz tych rodziców, których opisałam w
dzisiejszym poście, są jeszcze tacy dla których nie liczy się chora ambicja, a
dobro dziecka!
A ty co myślisz na ten temat? Zostaw komentarz chętnie
poznam Twoją opinię.