środa, 17 lipca 2019

O PLANOWANIU, O AKCEPTACJI, O USTALANIU HIERARCHII WARTOŚCI I O ASPEKTACH, KTÓRE UŁATWIAJĄ MI ŻYCIE JAKO MAMIE I NAUCZYCIELCE



Bycie mamą to najwspanialsze, co mogło mi się przydarzyć, ale również jest to najtrudniejsza rola życiowa dla mnie.  Chcę jak najlepiej dla swoich dzieci, ale nie zawsze mi wszystko wychodzi, tak jakbym chciała. Zrozumiałam przez te 2 lata, że na nic planowanie i zakładanie czegoś z góry. Rutyna i stałe elementy dnia – jak najbardziej, ale zawsze trzeba być przygotowanym na to, że w danym dniu coś zaburzy nasz plan. Wtedy trzeba działać spontanicznie, mieć w zanadrzu jakieś „ asy w rękawie”. W takich sytuacjach nie pomoże nam na pewno zdenerwowanie i niechęć. Nasze dzieci zarówno te w przedszkolu, jak nasze własne w domu to nie roboty! Nie będą funkcjonować, tak jak je zaprogramujemy. Tak jak my dorośli mają słabsze dni, gorszy bądź lepszy humor, mają „swoje loty”, są osłabieni i marudni bo coś im dolega, itp. Gdy to zrozumiemy i zaakceptujemy będzie nam łatwiej kiedy takie dni nadejdą.



Dziś chciałam się z Wami podzielić swoimi przemyśleniami. Zrobiłam listę rzeczy, czynności, zachowań, które pomagają mi być „lepszą mamą”. Co to znaczy? A mianowicie mieć więcej czasu, siły, energii i cierpliwości, by moje maluchy miały we mnie wsparcie. Nie chcę być w  ich oczach zrzędliwą, wiecznie czepiającą się czegoś matką (co niekiedy mi się zdarza). Na szczęście staram się jak najwięcej temu zapobiegać. Oto co mi w tym pomaga:

Ustalenie hierarchii wartości:
Zadałam sobie pytanie czy ważniejsze dla mnie jest być „dobrą mamą”, usatysfakcjonowaną i cieszącą się wspólnym czasem z dziećmi, czy „wzorową panią domu” u której zawsze jest wysprzątane na błysk, ugotowany dwudaniowy obiad, itp.? Wybrałam zdecydowanie opcję nr 1! Zrozumiałam, że wszystkiego nie można mieć. Ja wolę wspólnie z dzieciakami iść na spacer, na plac zabaw, poczytać książki, poukładać puzzle, pobawić się i poprzytulać ile tylko się da.  Wiadomo, że dom też trzeba ogarnąć, ale nie robię tego z przesadą. Po prostu wrzucam na luz i korzystam z różnych form, które mogą ułatwić mi życie:

- żłobek – moja dwuletnia panna została zapisana od sierpnia do żłobka. Uczęszcza tam codziennie na 3h. Ja w tym czasie ogarniam chatę, gotuje obiad, robię zakupy, załatwiam sprawy na mieście i opiekuję się młodszym dzieciątkiem. Ona w tym czasie spędza czas na zabawie z rówieśnikami i ma ciekawie zorganizowany czas. Gdy wraca do domu jestem gotowa z wszystkim i teraz mam czas już tylko dla moich pociech.

- irobot – mąż niedawno namówił mnie na irobota. Podchodziłam najpierw do tej myśli sceptycznie, no bo co – sama nie mogę sobie odkurzyć podłóg? Wszystko fajnie i pięknie, ale do naszej rodziny należy również 10 – letni pies, nasz ukochany futrzak, towarzysz spacerów i zabaw. Jeden jego minus to fakt, że cały rok linieje. Sierść jest dosłownie wszędzie. Dlatego odkurzacz był w ruchu dziennie przede wszystkim z uwagi na dzieciaki. No i tutaj kupno irobota okazało się strzałem w dziesiątkę. Podczas gdy ja spaceruje z dzieciakami, robie zakupy, albo gotuje obiad, mój przyjaciel irobot odkurza mieszkanie, a później mopuje. Żyć nie umierać! Teraz wystarczy raz w tygodniu wszystko gruntownie samej ogarnąć, a na co dzień mam pomocnika.

- chusta do noszenia – kolejny produkt, którego nie posiadałam przy pierwszym dziecku, a teraz okazał się dla mnie zbawieniem. Nie mam w zwyczaju siedzieć w domu i czekać, aż mąż wróci z pracy by z naszymi maluchami wyjść na dwór, gdy pogoda, aż się o to prosi. Nie ukrywam jednak, że z początku był to nie lada wyczyn, a jeśli chciałam jeszcze do tego zabrać na wspólną wyprawę psa to graniczyło to z cudem. Bo jak niby prowadzić wózek, trzymać smycz i jeszcze biec za ciekawą świata i zbuntowaną dwulatką? Szybko znalazłam na to sposób. Początkowo nie byłam przekonana do chusty, ale szybko ją pokochałam, tak samo zresztą jak mój synuś. Teraz dzięki chuście maluch jest spokojny bo blisko mamy, a ja mam dwie wolne ręce. Tadam! Mogę trzymać smycz i córcię za rękę. Wszyscy zadowoleni.  Jeśli ktoś z Was zastanawia się nad kupnem to polecam z całego serca! Żałuję, że nie miałam jak córka była mała.

- kiddy board – ta opcja bardziej sprawdza kiedy idę gdzieś tylko z dzieciakami, np. coś załatwić  i muszę przedostać się z punktu a do punktu b. Wtedy zabieram gondole i zawsze mam przymocowaną deskę, którą łatwo poskładać, a która jest świetnym rozwiązaniem. Kiedy po drodze moja dwulatka nie czuje się na siłach by dalej sama iść, wtedy rozkładam deskę i moja panna stoi sobie, trzymając się wózka. Można również kupić deskę z siedziskiem, wtedy wygoda jeszcze większa. Również polecam!

Obserwowanie dziecka i zauważanie jego potrzeb
Kochani to kolejny ważny element, o którym tak często zapominamy. Tak łatwo coś zaplanować, umówić się i nie przewidzieć, że coś może pójść nie tak. A to drzemka malucha się przesunie, a to po nieprzespanej nocy będzie marudny, a to będzie ząbkował, albo po prostu będzie nie w sosie, bo przecież ma do tego prawo, jak każdy z nas. I tu często pojawia się problem. Mianowicie mama zaplanowała wyjście, umówiła się z koleżanką, albo ambicjonalnie podchodzi do zajęć dodatkowych starszaka i nie zamierza ich opuszczać z byle powodu. W przedszkolu podobnie, nauczyciel zaplanował sobie przecież cały dzień, punkt po punkcie i nieraz za wszelką cenę chce to zrealizować. Ale tak się nie da! Gdy przestaniemy dostrzegać potrzeby dzieci i im czasem nie odpuścimy – najzwyczajniej w świecie poniesiemy PORAŻKĘ! Co to znaczy? To znaczy, że zabierając zmęczonego i marudnego malucha w odwiedziny do koleżanki, lub na zajęcia starszaka, czeka nas niewątpliwie ciężki dzień. Dlatego odpuśćmy czasem, odwołajmy pewne sprawy, połóżmy malca spać, przytulmy, dajmy spokój, którego akurat dziś potrzebuje. Jeszcze będzie okazja nadrobić zaległości. To samo tyczy się przedszkola. Jeśli grupa ma słabszy dzień, jest rozkojarzona, nie może się skupić – nie męczmy dzieciaków i samych siebie. ODPUŚĆ! Zrób luźniejsze zajęcia, przeprowadź lubiane przez wszystkich zabawy i zobaczysz, że przyniesie to korzyść dla wszystkich. Czasami sama łapie się na tym, że ciężko mi odpuścić, że przecież plan był inny, ale cały czas uczę się na własnych błędach i to jest chyba najlepsza nauka!

Zapewnienie dziecku możliwości decydowania
Planowanie, o którym pisałam już wcześniej jest oczywiście dobre, ale w granicach rozsądku i cały czas będę to podkreślać. Warto czasami po prostu mieć w planie kilka opcji i dać możliwość dziecku zadecydowania. Sprawi to z pewnością, że dziecko poczuje się ważne, będzie wiedziało, że jego zdanie też się liczy. Przykładowo możemy zaproponować kilka czynności w danym dniu: spacer z wózkiem i lalą, zabawa na placu zabaw, a może wycieczka rowerowa? W przedszkolu podobnie. Dzieciaki w grupie niech zadecydują jakie czynności będą się odbywać w danym dniu. U mnie sprawdza się również możliwość wyboru ubrań u mojej dwulatki. Proponuję 2 lub 3 zestawy i sama dokonuje wyboru, mając przy tym satysfakcję. 


To tylko nieliczne rozwiązania, które u mnie się sprawdziły. W dzisiejszym poście skupiłam się na rzeczach materialnych, które mogą nam pomóc, ale też na kwestiach prostych i banalnych, o których jednak często zapominamy, a które są ważne.



A wy co myślicie na ten temat?

DEKORACJE W SALACH PRZEDSZKOLNYCH WYKONANE WSPÓLNIE Z DZIEĆMI

 Kiedyś nie rozumiałam pewnych spraw... Myślałam, że system edukacyjny, który znałam, w kraju gdzie się wychowałam, jest dobry i na wysokim ...