Brak mojej aktywności na blogu spowodowany był ogromnymi zmianami w
moim życiu. Zarówno tym zawodowym, jak i prywatnym. Urlop macierzyński
przedłużył się. Powodem tego jest oczekiwanie kolejnego członka rodziny, co
niesamowicie mnie uszczęśliwia, ale również łączy się z przygotowaniami na to
spotkanie całej naszej rodziny, czemu poświęciłam się bez reszty.
Zatem uważam
to za nowy rozdział mojego życia, ale też nowy etap w prowadzeniu bloga. Oprócz
inspiracji dotyczących pracy z dziećmi, chciałabym teraz spojrzeć na naszą
pracę okiem rodzica. Podzielić się przeżyciami i dylematami nauczyciela –
rodzica i porównać z tymi, które miałam okazję przeżywać jedynie w roli
wychowawcy przedszkolnego.
Mam
nadzieję, że ta koncepcja przypadnie Wam do gustu i wspólnie będziemy
analizować różne zagadnienia.
Dziś zacznę
od bardzo ważnego procesu, który nieustannie trwa w moim domu – przygotowywanie
mojej już 1,5 rocznej córci na spotkanie z braciszkiem. Jest to dla mnie
priorytet, by już na tym etapie tworzyć więź między rodzeństwem, uświadomić
córkę co ją czeka, by zaoszczędzić przykrego zaskoczenia oraz zrobić wszystko,
by na swój dziecięcy sposób to zrozumiała i nie czuła się zazdrosna/odrzucona.
Chętnie podzielę się z Wami moim „planem działań”, opisując je w podpunktach:
- Codziennie
przypominam, że w moim brzuszku mieszka teraz dzidziuś, głaszczę brzuch i
zachęcam ją do tego samego. Po czasie mała sama ma w sobie nawyk witania się z
maleństwem, a nawet często brat dostaje buziaczki. W późniejszym czasie
zachęcałam do przykładania rączki bądź uszka do brzucha, by mogła poczuć
obecność brata.
- Zabrałam
ją jak do tej pory dwa razy na badanie USG, by mogła na monitorze zobaczyć
maluszka.
- Czytamy
naszą książeczkę na temat czynności charakteryzujących niemowlę, którą
zakupiłam kierując się tym, by była odpowiednia dla wieku córki.
- Staram się
w miarę możliwości organizować spotkania ze znajomymi czy rodziną, gdzie
niedawno pojawił się niemowlak. Obserwuję przy tym jej reakcje, zwracam uwagę
na zachowanie ostrożności i bycie
delikatnym podczas kontaktu z maluchem. Cały czas wszystko tłumaczę. Biorąc
maleństwo na ręce, mam na uwadze, by mała nie czuła się zazdrosna. Proszę o
podanie smoczka, pieluszki, przyniesienie zabawki. Chwalę za to jak pięknie
pomaga.
-
Przeszłyśmy ostatnio trwający kilka miesięcy, ale systematyczny proces
adaptacji i podjęcia gotowości do pójścia do żłobka. Od sierpnia zaczynamy!
Uważam, że to była najlepsza decyzja jaką mogłam podjąć! Daję swojemu dziecku
możliwość rozwoju i spędzenia czasu w towarzystwie rówieśników, tym samym gospodarując
czas na obowiązki domowe i opiekę nad małym. Po to żeby po 3,5 h pobycie w
żłobku odebrać małą i mieć już czas tylko dla dzieciaków!
To właśnie
mój plan! Już niedługo podzielę się z Wami jak sprawdza się w praktyce. A jak
wy rozegrałyście ten etap w swoim życiu, lub jak widzicie to okiem wychowawcy? Może macie jakieś pomysły jak jeszcze wzbogacić mój plan? Komentujcie – chętnie
poczytam.